Zimno, ciemno, wietrznie. Idealny wieczor na czytadlo pod cieplutkim kocykiem i z kubkiem parujacej bialej herbatki. Zamiast tego ja - biegajaca. Czasami sama sie zastanawiam co mnie wypycha na dwor w taka pogode jak ta?
Moja zwariowana grupa biegowa wymyslila wyzwanie. Aby uczcic pierwsza rocznice naszego wspolnego brykania bedziemy biegac przez najblizszy tydzien i ten, kto wybiega najwiecej km zwyciezy. Uroczyste rozdanie nagrod podczas spotkania swiatecznego.
Ciepla czapka na glowe, rekawiczki i w droge. O dziwo, nie bylam jedyna i po drodze spotkalam: biegaczke szt.1
ludzi w dresach udajacych ze biegaja szt.4
groznie wygladajaca mlodziez w dresach nawet nie udajaca ze beda biegac szt 15. Przemknelam obok nich szybciutko nie dajac im mozliwosci rozpoczecia konwersacji typu: jol bejbe
Udalo mi sie zrobic 9.2km co stawia mnie na szczycie listy, bo reszta byla zbyt leniwa by sie ruszyc z kanapy. No i zaliczylam 197 schodkow w gore i w dol (taki mini trening przed vertical rush).
Dostalam tez wypasiony zestaw swiatelek od MJ na przyspieszone imieniny. Teraz moge sobie spokojnie pomykac po zmroku bo lampeczki daja po oczach jak trzeba.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz