Biureczko w pracy zaczelo mi sie rozpadac na czesci pierwsze. Odziedziczylam je bez tylnej scianki w szufladce jedzeniowej, w wyniku czego co raz to inne przysmaki ladowaly na podlodze przy kazdej probie otwierania. Tasma klejaca juz dawno przestala spelniac swoje zadanie. Usterka, zglaszana wielokrotnie, nie stanowila niestety zagrozenia dla zycia i zdrowia (chyba ze pojemnik z maslanka, sapdlby na podloge, wytoczyl spod biurka i ktos by sie o niego potknal), a zatem zajmowala bardzo dalekie miejsce na liscie priorytetow ekipy naprawczej. Na (nie)szczescie kolezance grzejacej moje krzeselko podczas mojego urlopu udalo sie potknac o dywan i oderwac mojemu biureczku noge. Tym samym, usterka zyskala range niebezpiecznych i udalo mi sie sciagnac samego Glownego Naprawiacza do rzucenia okiem na moje krolestwo. Przyszedl, opukal, obejrzal, zaordynowal uprzatniecie wszystkiego(!) z blatu i wybyl na reszte dnia. Nie powiem, przymusowe sprzatanie zaowocowalo zapelnieniem kosza. Skad tyle niepotrzebnych rzeczy na moim biurku?
Postanowilam skorzystac z obecnosci pana naprawiacza i zwrocilam jego, jakze cenna uwage na szufladke. Pokiwal glowa, stwierdzil: da sie zrobic, po czym ja wyjal. Jak wyjal to odslonil zawartosc ponizszej szufladki i zdebial. Stal dobra minute wpatrujac sie w zawartosc i przenoszac wzrok z szufladki na mnie i spowrotem.
- Co to? – wydukal odzyskujac glos
- Herbatka – odpowiedzialam niewinnie, nie rozumiejac zdziwienia. Jestesmy przeciez w krolestwie herbaty. W kraju ktory wymyslil afternoon tea.
- Az tyle?
Pan Naprawiacz nie mogl uwierzyc ze:
a) ktos moze potrzebowac az tyle herbat
b) istnieje tyle rodzajow (rodzaji??? Do slownika pora zajrzec) herbat (10)
c) po co targac drzewo do lasu (znaczy przynosic wlasna jak na stolowce daja za darmo (najtansze smieci znaczy sie)
Od dzisiaj funcjonuje w umysle pana Naprawiacza nie tylko jako wariatka przyjezdzajaca do pracy na rowerze niezaleznie od pogody, ale rowniez jako swiruska od herbaty.
Postanowilam skorzystac z obecnosci pana naprawiacza i zwrocilam jego, jakze cenna uwage na szufladke. Pokiwal glowa, stwierdzil: da sie zrobic, po czym ja wyjal. Jak wyjal to odslonil zawartosc ponizszej szufladki i zdebial. Stal dobra minute wpatrujac sie w zawartosc i przenoszac wzrok z szufladki na mnie i spowrotem.
- Co to? – wydukal odzyskujac glos
- Herbatka – odpowiedzialam niewinnie, nie rozumiejac zdziwienia. Jestesmy przeciez w krolestwie herbaty. W kraju ktory wymyslil afternoon tea.
- Az tyle?
Pan Naprawiacz nie mogl uwierzyc ze:
a) ktos moze potrzebowac az tyle herbat
b) istnieje tyle rodzajow (rodzaji??? Do slownika pora zajrzec) herbat (10)
c) po co targac drzewo do lasu (znaczy przynosic wlasna jak na stolowce daja za darmo (najtansze smieci znaczy sie)
Od dzisiaj funcjonuje w umysle pana Naprawiacza nie tylko jako wariatka przyjezdzajaca do pracy na rowerze niezaleznie od pogody, ale rowniez jako swiruska od herbaty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz