poniedziałek, 28 września 2009

Powinnam

Powinnam spac do poznego popoludnia dzis. Otworzyc oczy i z wysilkiem podniesc sie z lozka. Walczyc z obolalym cialem o kazdy ruch. I czuc satysfakcje, wieksza niz bol zmeczonych miesni.
Dzis powinien byc pierwszy dzien mojego zycia ze swiadomoscia ze sie udalo, ze ukonczylam swoj pierwszy maraton. I ze chce przebiec kolejny.

Zamiast tego siedze przy biurku, w jednym z hoteli gdzies na londynskim Holbornie i mysle o tym ze powinnam. Wszystko mialam zaplanowane a zycie, jak zawsze na biezaco weryfikuje moje plany i zmienia je bez uprzedniego zawiadomienia. Jakims cudem nie obejmuje go zasada 30 dniowego terminu zawiadomienia. Czy nawet obowiazku pisemnego poinformowania osoby zainteresowanej (czyli mnie) o tym ze ten caly misterny plan utkany z jej marzen i ambicji zostanie zdmuchniety w jednej chwili.

Powoli zbieram strzepki tego planu i odbudowuje go na nowo. Nie udalo sie przebiec Warszawskiego maratonu, bedzie inny. Juz za kilka tygodni dowiem sie czy dostane miejsce w londynskim. Szanse sa marne ale nie trace nadziei. Ani zapalu. W ubieglym tygodniu zalozylam trampki i poszlam na leciutkie rozbieganie. Zero treningu od poczatku sierpnia dalo o sobie znak. AJuz zapomnialam jakie cudne uczucie daje pokonanie wlasnych slabosci, ta prosta czynnosc stawiania jednej stopy przed druga. W tym tygodniu absolutnie NIE planuje pobiegac 3 razy. (to w razie jakby mnie jakis szpiegulec podsluchiwal). Zadnych planow