poniedziałek, 29 listopada 2010

London Running Show, przedsobotnia panika i inne stresujace wydarzenia

Zaczne moze chronologicznie. Bylam wczoraj na targach biegowych. W zasadzie wybralam sie tam juz w ubiegly weekend. Po godzinie spedzonej w metrze przywital mnie wielki plakat reklamujacy targi erotyczne. Co za...? Jak ktos nie ma w glowie... Daty mi sie pomylily. Wczoraj sila zwleklam sie z cieplego lozeczka. Lekko sie rozczarowalam. Oglaszane jako biegowe wydarzenie roku przypominaly raczej masowa wyprzedaz dawno zapomnianych skladow z magazynow. Przejscie calej wystawy zajelo nam 10 minut i to zatrzymalysmy sie na chwile przy kilku stoiskach i na 2 prelekcjach na temat zasad treningu i wkladek do butow. Nie bylo zadnych nowosci ani ciekawostek. Na stoisku RW mozna bylo zbadac sobie krok (jaki jest polski termin odpowiadajacy "gait analyze"? bo na pewno jakis jest), byly 20min masaze po 10F, odzywki.  Expo przed maratonem w kwietniu bylo o wiele lepsze. I nie trzeba bylo bieltow.

Z pozytywnych rzeczy, hmmm dwie. Pierwsze 1000 osob otrzymalo taki zestawik na wejsciu:

I byly ciekawe sznurowki:

Sa elastyczne, po rozciagnieciu supelki gina i bez problemow mozna zasznurowac buta. Ale juz w druga strone sznurowanie zatrzymuje sie tam, gdzie je zostawilismy. Nie ma problemu z chronicznym rozwiazywaniem sie sznurowek. Przy standardowych sznurowkach but sciagany jest raczej w gornej czesci stopy, przy kokardce. Te natomiast pozwalaja na rownomierne rozlozenie scisniecia, co ma usprawniac krazenie i komfort biegu. No i dodatkowo zapamietuja swoje polozenie wiec nie ma potrzeby poprawiania sznurowania. Po zdjeciu buta pozostaja tam, gdzie byly. Cena: 10 funtow. Jak znajde ciekawa promocje to zobaczymy jak faktycznie dzialaja.

Dostalam dzis rozklad dnia na przyszla sobote. Eliminacje odbeda sie na terenie Uniwerystetu w Birmingham. Podobno jedno z lepszych centrum sportowych z swietna wewnetrzna i zewnetrzna bieznia, silownia, zespolem oceniania wydajnosci sportowcow, fizjoterapia itd. 
40 wybranych osob zostanie podzielonych na 4 grupy, ktore beda mialy godzinne zajecia:
2 x sesja na biezni ze Stevem Smythem i Budem Baldaro
analiza kroku/ zajecia z podiatra
ocena kondycji

Nawet jezeli nie uda mi sie przejsc dalej to taki dzien ze specjalistami to swietna przygoda i na pewno sporo sie od nich dowiem.

Przed rozpoczeciem zajec beda nam pstrykac zdjecia, ktore potem beda wykorzystywane we wszelkich materialach dotyczacych konkursu i tu mam dylemat:
a) wybrac sie "na zywca" bo przeciez powazna biegaczka makijazu nie uzywa i pomstowac na jakosc paszczy spogladajacej potem ze strony RW
b) upiekszyc sie do fotki (ku potomnosci) i wyjsc na lampucere co to nawet biega w tapecie
c) j.w. ale zaopatrzyc sie w mokre chusteczki i zetrzec swinstwo z twarzy coby nie splywalo podczs terningu

RW zwraca koszty podrozy, zapewnia lunczyk i to co biegajacy uwielbiaja najbardziej: siatke pelna dobra za friiiiiiiii. 
Z 40 wybiora sobie finalowa 18 (a nie 24), to by dawalo 4,5 osoby z kazdej grupy, czyli mam prawie 50% szans. 

Nie wiem jak sie przygotowac, oprocz po prostu biegania. Jak bedzie wygladac sesja na biezni? Ocena kondycji? Jakies pomysly?

Ze stresujacych rzeczy: metro znowu na strajku. To juz 4 raz chyba od wrzesnia. Temperatury spadly ponizej -2 (jak na Londyn to juz prawie katastrofa) co w polaczeniu z zapowiadanymi na jutro opadami sniegu znowu sparalizuje cale miasto. Dobre pol godziny zajelo mi odmrazanie ud po porannym pedalowaniu do pracy. Zabawne sa komentarze wiekszosc obcokrajowcow, gdy mowie ze zimno:
-  Jak to zimno? Przeciez ty z Polski jestes?
Tak jakby pochodzenie z kraju sniegu i sredniej temp ponizej -20 zapewnilo mi podwojna skore, wbudowane ocieplacze i znieczulenie koncowek nerwowych. Kurtka Gore sprawdza sie wysmienicie (o niej w wiekszym opisie wkrotce)

No i juz na koniec, aby dopelnic moj poniedzialek mialam ustny egzamin z angielskiego (bo mi sie ceryfikatow zachcialo). o 8,00 wieczorem. Po calym dniu bylam tak wymarnowana ze juz mi wszystko jedno bylo. 

Krotka sesja Pilatesa i zaszywam sie teraz pod kolderke. Bede dziergac Misia

czwartek, 25 listopada 2010

Glupi ma szczescie ;)

Runners World i Asics zorganizowali konkurs. Co roku wybieraja 6 osob, ktorym pomagaja w przygotowaniach do maratonu (w tym przypadku to bedzie Paryz 2011). Zapewniaja im:

- indywidualna opieke trenera (Steve Smythe lub Bud Baldaro), fizjoterapeuty, dietetyka, psychologa sportowego (?? No tak ktos kto tyle biega potrzebuje chyba),

- 2 zjazdy treningowe z powyzszymi trenerami (pokrywaja koszty podrozy i zakwaterowania) w Birmingham

- pokrywaja koszty podrozy, zakwaterowania i oplat na maraton i na wybrane przez siebie pol maratonu w UK,

- VIP opieke pobiegowa (masaze itd)

- buty i caly osprzet biegowy Asicsa

- zegarek Timex Ironman Global Trainer GPS

- I roczna prenumerate RW

Po prostu biegowe niebo.

Najpierw ze wszystkich aplikacji wybieraja 40 osob, ktore 4 grudnia beda mialy assesment day w Birmingham. Tam trzeba bedzie pobiegac troche na biezni, poopowiadac o urazach i historii swojego biegania itd. Po prosty wykazac sie. Pod koniec dnia wybiora 24 osoby. Te zostana pokrotce opisane na stronie RW i ludziska wybiora sobie ulubiona 6 (cos jak biegowy X factor/Idol).

No oczywiscie ze sie zglosilam. W aplikacji nalezalo odpowiedziec na kilka prostych pytan, podac PB na poszczegolne dystanse, opowiedziec o dotychczasowym treningu i w 100 slowach umotywowac podanie. Termin nadsylania aplikacji: Midday 19 listopada.

Nie ma to jak czytac ze zrozumieniem. Z niewiadomych powodow midday w mojej glowie funckjonowal tego dnia jako polnoc. Do wczoraj zylam sobie w slodniej nieswiadomosci popelnionego czynu. Dopiero po poludniu dotarlo do mnie znaczenie slowa i trzesacymi rekami probowalam znalezc maila z data wysylki.

11.09am ufffffffff

Podobno bylo ponad 3000 aplikacji i .... tak, wlasnie do mnie zadzownili ze dostalam sie do polfinalowej 40. Serducho mi wali jakbym maraton przebiegla. Wiem, wiem nie dziel skory na niedzwiedziu i takie tam, ale musialam sie pochwalic. Nie jestem w stanie zapanowac nad euforia. Taka szansa trafia sie raz na cale zycie.

Wybrana 6 bedzie musiala prowadzic blogi na stronie RW i na lamach magazynu.

Mam tydzien aby przygotowac sie do wyborow. Byle tylko glowy nie stracic i sie nie przetrenowac.

czwartek, 18 listopada 2010

Lyzwy, Mikolaj i bilet na London Running Show

Praca w Covent Garden ma jednak swoje zalety i tak co jakis czas dostajemy darmowe bilety od okolicznych lokali. Dzis trafily sie bilety na lodowisko w Sommerset House. Deszcz chyba wiedzial, ze lepiej ze mna nie zaczynac i przestal padac tuz przed tym jak dotarlam na miejsce. Trafilismy na dosc niepopularna pore i przez pierwsze pol godziny smigalismy po prawie pustym lodowisku. 

M poczatkowo skorzystal z pomocy pana Pingwina, niestety szybko zostal skarcony przez obsluge i musial odstawic kolege na miejsce (ze niby za duzy byl, czy cos). 

Szybko sie rozkrecil i po kilku probach w "piaskownicy" doskonalil poczucie rownowagi na glownym placu zabaw. 
Udalo mu sie nawet przescignac zawodnika pedzacego na pingwinie

Balwanek
Skoczne skrzypki przygrywaly z glosnikow, nastrojowe swiatlo, nawet ksiezyc swiecil. Do pelnego pakietu romantica brakowalo tylko odrobiny wirujacego sniegu. Gdy tylko zeszlismy z lodowisko znowu sie rozpadalo. 

W tym roku Mikolaj przyszedl do mnie wyjatkowo wczesnie. Od ponad roku przeczesywalam internet w poszukiwaniu pewnej kurtki Gore (Windstoper, dlugie rekawy z dziura na kciuka, oddychajaca i takie tam) w jedynym i slusznym kolorze (czerwonym). Niestety, bez rezultatu. Bylo cos o zaprzestaniu produkcji i wprowadzeniu nowego modelu (ktory wcale mi sie nie podobal). Poza tym ostatnio Gore robi wszystko w tonacji czarno-blekitnej. Czasem pojawial sie gdzie niegdzie egzemplarz w rozmiarze S lub XXXL. Juz zaczelam tracic nadzieje, gdy z pomoca przyszedl nieoceniony ebay. Przypadkiem natrafilam na oferte Oxfamu (organizacja dobroczynna walczaca z ubostwem i niesprawiedliwoscia) a tam nowiutka kurtka w moim rozmiarze, czerwona, dodatkowo z legginsami Gore do kompletu na licytacji. Calosc udalo mi sie ustrzelic za niespelna polowe orginalnej ceny samej kurtki. Z tej radosci az poszlam sobie pobiegac. 


Na zime jestem juz zaopatrzona.

M nie ma za bardzo ochoty na weekendowe targi (obmacywanie biegowych wdzianek i slinienie sie nad nowymi gadzetami nie jest w jego stylu. No chyba ze bylyby to targi xboxowe albo z autkami) wiec wyglada na to ze bede miec wolny bilet. Jezeli ktos jest w Londynie i mialby ochote na wizyte w Olimpii to dajcie znac. 

wtorek, 16 listopada 2010

Kolchoz

Gdzie te czasy gdy czlowiek mogl w spokoju wypic kawe przegladajac poranna prase/blogi/forumy/inne przy biurku? Na zlecenie nowego Glownego Upierdliwieca (GU) zablokowano nam prawie wszystko. Niektore strony i owszem, otwieraja sie, ale zanim dojde do konca artykulu lub chce na cos odpowiedziec to czas sesji wygasa i dowiaduje sie ze „Request denied by WatchGuard HTTP proxy." Co kilka dni w mojej skrzynce laduje tez nowe memo, ktore skutecznie podkopuje motywacje pracownikow. I tak

- nie mamy prawa korzystac z hotelowej kawy, ale wyjscie poza miejsce pracy w celu nabycia wlasnej jest niemile widziane i musi byc skonsultowane z Duty Managerem

- nie mamy prawa sluchac radia w biurze

- nie mamy prawa spozywac zadnych stalych substacji przy biurkach

- sniadanie dotychczas skladajace sie z tostow, dzemow, miodku itd zostalo ograniczone do pieczywa tostowego (ale juz nie tostera) i masla

- palacze zazwyczaj rozproszeni po alejce dostali wydzielony prostokacik (0.5m x 1.5m) odmalowany zolta linia (calkiem jak w kryminale), ktokolwiek przylapany na oddawaniu sie nalogowi poza linia moze sie spodziewac wizyty w biurze GU. Dodatkowo palenie w grupach jest niemile widziane i nie powinno zabierac wiecej niz 4 minuty. GU planuje nad zainstalowaniem tam kamerki. Niedlugo palacy beda musieli sobie grafik rozpisac aby im sie przerwy nie pokrywaly, bo przeciez 2 palacych w tym samym czasie w tym samym miejscu to juz zagrozenie hotelowe.

- raporty, raporty, raporty

- itd, itp

Obstawiamy o czym bedzie kolejne memo. Bo chyba jeszcze zostalo nam kilka rzeczy, ktore mozna by zabronic. To bylo naprawde fajne i ciekawe miejsce pracy, ale coraz czesciej utwierdzam sie w przekonaniu, ze pora sie stad ruszyc. Ale to tak jak z bieganiem, jest mi tak dobrze i bepiecznie w tej mojej comfort zone, ze nie chce sie nic zmieniac. Najprzyjemniejsze treningi to te gdzie biegne sobie bez celu i tempa. A od czasu do czasu trzeba jednak przyspieszyc lub pobiegac po gorkach.

Biegowo ostatnio martniutko. Nawet wiszace nad glowa widmo przyszlych biegow nie dziala motywujaco. Co kilka dni robie sobie 5km i tyle. Nike Grid na jakis czas wywiodlo mnie w miejsca, gdzie wczesniej nie bylam. Niestety juz po zabawie i znowu zapadam sie w miekkosc kanapy, z ktorej tak trudno sie potem wydostac.

Z pozytywnych (biegowo) planow: znajomy zapisal nas na 24h bieg w lipcu. Zabawa polega na przebiegnieciu jak najwiekszej ilosci 10km petli (w terenie) w ciagu 24h gdzie przynajmniej jeden zawodnik z grupy musi byc na trasie caly czas. W tej chwili szukamy namiotow i czolowek. Bieg zaczyna sie w poludnie w sobote a konczy w poludnie w niedziele. Jeden zawodnik moze przebiec dowolna ilosc okrazen, ale musi kazde ukonczyc zanim zmieni go nastepny. Zebralismy grupke 8 osob, wiec nie bedzie trudno. Mozna tez startowac w parach lub indywidualnie. Podziwiam. Kolko lub dwa co kilka godzin nie wydaje sie byc zbyt wymagajace ale bieg przez 24h... Chociaz jak tak pomysle to kolka lub dwa co kilka godzin bez snu przez ponad 24h (trzeba tam jeszcze dojechac) moze okazac sie nie takie latwe i przyjemne.

Za tydzien male swieto biegaczy: targi biegowe w Olimpii. 2 dni tego co tygryski lubia najbardziej. Dodatkowo runners world oferuje 2 bilety w cenie 1. Jak sie oprzec? Chyba jednak karte zostawie w domu, bo na pewno dam sie namowic na jakis wcale nie niezbedny gadget, ktory bedzie kompletnie nieusprawiedliwiony przy moim ostatnim lenistwie.

wtorek, 2 listopada 2010

Halloween Howler

W najnowszym numerze RW jest reklama maratonu krakowskiego. Fajnie zobaczyc cos krajowego.

W ubiegly czwartek, zgodnie z zapowiedzia straszylam w parku Battersea. Podobno 150 osob zapisalo sie na bieg, ale w parku nie moglo nas byc wiecej niz 80. Przebralam sie juz w pracy i w stroju cmentarnej wrozki smigalam metrem na miejsce. Londyn, miasto ktore widzialo juz wszystko, nikt nawet nie mrugnal na moj widok.
Wysiadalam na Sloan Square a tam przypadkiem byla jedna z budek bioracych udzial w Nike Grid, wiec nie moglam sie oprzec i przy okazji zdobylam kilka dodatkowych punktow. 








Wrozka cmentarna w akcji
A na koniec oczywiscie szklanica niezbednego toniku zapobiegawczo przed bolem dnia nastepnego
I kolejny medalik do kolekcji pod lampka

Ubaw po pachy.

Z moja biegowa grupka wariatow (udowodnilismy chyba dostateczna ilosc razy ze pod sufitem nie zawsze rowno) planujemy teraz udzial w 24 godzinnym biegu addidasa Jest nas 6 co daloby 4 godziny biegu na osobe, w trybie godzina biegu 5 godzin odpoczynku to nawet sie nie zdazymy zmeczyc.