wtorek, 6 sierpnia 2013

Ogarnąć ten chaos, czyli mama aktywnie

Rozmawiałam ostatnio ze znajomą mamą 8-miesięcznego malucha. 

- Taka jestem bez energii, mówię ci. I ciągle ważę tyle co po porodzie. Koszmar. Wiecznie zmęczona, ciągle mnie coś denerwuje.
- A robisz coś? Ćwiczysz, biegasz?
- No coś ty, przecież mam dziecko.

Bardzo często niestety, dziecko jest główną wymówką usprawiedliwiającą lenistwo. “Nie mam czasu, nie mam siły, nie mam z kim zostawić dziecka...” 

Kobiecie- matce jest trudniej. O ile facetowi zawsze uda się wygospodarować czas na trening, o tyle u matki jest to zawsze okraszone odrobiną poczucia winy. Że poświęcając czas sobie odbiera go dzieciom. Z drugiej strony świadomość tego skłania nas do wartościowszego spędzania czasu z potomstwem. Jakoś nie ilość. A wysportowana szczęśliwa rodzicielka to zdecydowanie lepszy kompan do zabaw niż ciągle zmęczona, sfrustrowana i znudzona matka myślami będąca daleko stąd. Zatem pozorny egoizm ma jednak pozytywny efekt.

Wbrew pozorom bycie aktywną mamą jest bardzo proste. To, co tak naprawdę nas powstrzymuje to nie okoliczności a własne lenistwo i wyszukiwanie przeszkód. Zacznijmy od rzeczy najprostszych:

Podział ról - matki, zwłaszcza na początku, często zapominają, że tata też jest pełnoprawnym rodzicem, który spokojnie poradzi sobie z maluchem, o ile mu na to pozwolić. W pierwszych miesiącach życia malucha matki zawsze myślą, że tylko one wiedzą jak należy zająć się dzieckiem odsuwając tatusiów na boczny tor “daj, to nie tak, za wolno to robisz. Jak masz tak robić to już wolę sama”, a potem dziwią się, że ojcowie nie kwapią się do pomocy. Po co? Skoro ta pomoc i tak zostanie skrytykowana? Pozwól ojcu być tatą. Zostaw go z maluchem na 10-15-20 minut i ten czas poświęć sobie. Idź na spacer, pobiegaj, poćwicz. Te kilkanaście minut pozwoli ci oderwać się na chwilę od domowych spraw, doładujesz akumulatory, będziesz lepiej spać (o ile malec na to pozwoli), uspokoisz się. 
Partner wrócił z pracy, zmęczony, nie ma sił? To niech się położy na drzemkę razem z malcem. 

Czasem są jednak sytuacje, gdy nie ma z kim zostawić dziecka. Co wtedy? Popadać w marazm i rozleniwienie, a całą winę na zaistniałą sytuację zrzucać na tego małego człowieka? Zdecydowanie nie. Opcji jest kilka: 

Spacer - każda mama jest w posiadaniu wózka. I choćby nie chciała to na spacery chodzi. Zamiast leniwie wlec nogę za nogą można przyspieszyć i wycisnąć z półgodzinnego spaceru jak najwięcej dla siebie. 5 minut szybkiego marszu na rozgrzewkę a potem wypady z wózkiem, przysiady, wspinanie na palce, stojąc przed wózkiem skłony w bok. My ćwiczymy a maluch ma ubaw ze śmiesznych min mamy. Pompki z rękami opartymi na ławce. Można umówić się z inną mamą (zawsze to raźniej). Gdy półgodzinny spacer szybszym tempem nie przyprawia już o zapaść można dołączyć delikatny jogging. “Ale ja nie mam specjalnego wózka”. Jeżeli nie planujesz długich, szybkich biegów po wyboistym terenie to wystarczy ci ten, którego używasz do spacerów. Upewnij się tylko, że maluch jest w wygodnej pozycji i dobrze przypięty (jeżeli jest już w spacerówce. Dziecko może się na nią przesiąść dopiero gdy pewnie trzyma główkę prosto i potrafi siedzieć, więc przynajmniej po 6 miesiącu). Jak wszystko, zaczynamy powoli, np. 3 minuty szybkiego marszu przeplatane minutą truchtu. Z czasem należy skracać czas marszu a wydłużać trucht. Starszy maluch na pewno będzie zadowolony. Gdy zaczynałam biegać z Tygrysem machał zachwycony nogami gdy przyspieszałam. Po takich spacerze, gwarantuję, wraca się do domu z porządnym zapasem energii i z bardziej optymistycznym podejściem. Endorfinki szaleją. Jeżeli jesteśmy w posiadaniu nosidełka lub chusty to jeszcze lepiej. Energiczne spacery z latoroślą bezpiecznie przytuloną do mamy to dodatkowy bonus.

Rower - gdy dziecko siedzi stabilnie można dołączyć przejażdżki rowerowe. Do wyboru mamy kilka rodzajów fotelików rowerowych: 

na bagażnik (minusem jest to, że nie widzimy dziecka, ale w przypadku wietrznej pogody osłaniamy je od wiatru), 

















źródło: myweeride.pl
na ramę przed nami (mamy oko na dziecko, a ono ma nieograniczoną widoczność jednak utrudnia pedałowanie bo jest umiejscowiony tuż przed nami)
















źródło: allegro.pl
na kierownicę. Przy cięższym dziecku może obciążać ręce podczas utrzymywania kierownicy.


















źródło: allegro.pl
No i te tradycyjne, przed kierownicę. Akurat te ostatnie uważam za najbardziej niebezpieczne, bo podczas upadku dziecko leci na pierwszy ogień. Przy wyborze fotelika warto pamiętać by miał odchylane oparcie (na wypadek gdyby mały podróżnik zasnął). Bardzo przydatne są też schowki umieszczone pod stopami dziecka. Idealne na zabranie drobnej przekąski, wody czy chusteczek. 







Można też zainwestować w przyczepkę rowerową (firma Chariot ma wózki biegowe, które, po odczepieniu przedniego koła, służą jako przyczepki rowerowe). Przydaje się zwłaszcza, gdy mamy dwójkę pociech (przy trójce dwoje jedzie w przyczepce a trzecie w foteliku). Dobre na większe wyprawy, bo za oparciem jest sporo miejsca na prowiant, dodatkowe ubranie itd.  









Już odpięty po podróży
Gdy maluch zaśnie jest mu też wygodniej niż w standardowym foteliku. Może się po prostu delikatnie zsunąć. Pasów jest tyle, że nie ma szans na samowolne wyjście. Zapięcia są przeważnie umiejscowione za dzieckiem, więc w miejscu trudno dla niego dostępnym. 

Tu nie szalejemy już z prędkością, bezpieczeństwo przede wszystkim. Dobre zapięcie pasami, kask, światła, odblaskowe elementy. Tygrys nie rusza się nigdzie bez swojego Melmana. Warto zatem upewnić się, że ulubiony pasażer jest przypięty pasem razem z dzieckiem lub w inny sposób zabezpieczony przed ewentualnym zaginięciem. 




DVD - a co gdy pogoda nie pozwala na wyjście na dwór? Można poćwiczyć w zaciszu własnego domu. Na rynku jest całe mnóstwo DVD z ćwiczeniami. Bardzo mały człowiek śpi dużo, dzięki czemu o wiele łatwiej wygospodarować te 15-30 minut na ćwiczenia. Oczywiście ważne jest, by wybrać te odpowiednie. Na początek nie ma co się rzucać na PX90 czy Insanity. Rozsądek przede wszystkim. Nie trzeba wszystkiego robić na raz. Można rozbić to na małe kawałki - 10-15 minutowe i rozłożyć je w ciągu dnia. Wzmocnionymi mięśniami łatwiej podnosić słodki ciężar, który ciągle przybiera na wadze. Malucha można też dołączyć do naszych ćwiczeń. On będzie się cieszył dodatkową bliskością mamy, a my nie musimy martwić się o ciężarki. Ćwicząc brzuszki można położyć malucha na udach, podczas pompek - na podłodze pod nami, można robić przysiady trzymając malucha przed sobą itd. Dziś ćwiczyłam brzuszki razem z Tygrysem. On wpakował mi się na brzuch, rozłożył swoją książeczkę na mojej klatce piersiowej i spokojnie czytał o przygodach Tadka i jego traktora a ja ćwiczyłam. Nawet mi to pomagało bo bardziej spinałam mięśnie. Gdy ćwiczę jogę Tygrys z radością podłącza się pod wygibasy. Często okazuje się o wiele bardziej giętki niż ja. Ćwiczenia, zabawy z maluchem w parku - wstydzisz się wyginać ciało w miejscu publicznym? Zaangażuj malucha i zrób z tego zabawę. Nikt nie patrzy krzywo na matkę wygłupiającą się z dzieckiem. 

To tylko kilka podstawowych rzeczy, na które zawsze można znaleźć czas. Oczywiście o wiele gorzej ma się matka, która musi pracować. Trudno jest wtedy wygospodarować czas dla siebie, gdy pozostaje go tak niewiele. Można dojeżdżać do pracy rowerem, wysiadać kilka przystanków wcześniej i przejść się, odstawić windę. Drobne czynności, czasem niezauważalne, ale razem dające efekt. 

Po co to wszystko? By poczuć się lepiej. Ale przede wszystkim by swoją postawą dać przykład dziecku. Pokazać mu, że aktywność fizyczna jest fajna. Nie wychowujmy kolejnego pokolenia uzależnionego od migającego ekranu z syndromem klikającego palca wskazującego i skrzywieniem kręgosłupa. 


Notka napisana do konkursu firmy Beticco,
-link do regulaminu: 
http://beticco-baby.blogspot.com/2013/07/konkurs.html
-link do Facebooka: 
https://www.facebook.com/BeticcoBaby
Walczę o nagrodę: Konik na biegunach!