W bieganiu podobno 2 mile sa najtrudniejsze: pierwsza i ostatnia. Cos w tym jest. Potrzebuje dobrych 3-4km aby wbic sie w rytm. Przez ten czas moj umysl bedzie wymyslal tysiace powodow dla ktorych powinnam dac sobei spokoj. Symuluje zadyszke, bol ud, odcisk, zimno. Dopiero od 5tego biegnie mi sie dobrze. Ten czas potrzebny jest mojemu cialu na pogodzenie sie z faktem, ze nie przesztane biec i nie ma innego wyjscia jak dac z siebie wszystko.
Udalo mi sie zrobic 10k w 53min.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz