W tym roku (znaczy ubieglym juz) zamienilam swiateczne lepienie pierogow na spacery po plazy i szum oceanu. Oczywiscie buty pojechaly ze mna.
Wstawalam rano by przy brzasku budzacego sie slonca biegac po mokrej plazy. Dzien spedzalam na kompletnym lenistwie i weglowodanowym obzarstwie po to by wieczorem znowu wyciagnac trampki i jak Lucky Luck podazyc w kierunku zachodzacego slonca.
Wazna lekcja jakiej nauczylam sie pierwszego dnia: bieganie po plazy angazuje miesnie, o ktorych istnieniu do tej pory nie wiedzialam. Dotychczas uspione krzyczaly ostrym bolem nastepnego dnia.
Kaprysny ocean lizal mi buty probujac mnie zjesc po to by nastepnego dnia uciekac plochliwie spod moich stop.
Na 2 tygodnie porzucilam zorganizowany plan treningowy na rzecz bezstresowego biegu przed siebie. Rano zazwyczaj udawalo mi sie zrobic okolo 10km zanim palace slonce uniemozliwialo dalsze bieganie. Potem 10 dlugosci basenu dla rozluznienia miesni. Wieczorami bylo latwiej i przyjemniej, przy chlodzacej bryzie i zachodzacym sloncu 10km rozciagalo sie w 15 lub nawet 19. Czasem te dlugie wybiegi zamienialy sie w fartlek, gdy fale oceanu zmuszaly mnie do sprintowej ucieczki przed zalaniem.
Zmierz zapadal bardzo szybko. Bywalo, ze bylam w polowie drogi do domu, gdy nagle orientowalam sie ze wokol jest kompletnie ciemno a szlak wyznaczal srebrzysty blask ksiazyca odbiajacy sie w falach oceanu.
Gran Canaria to schody, duuzo schodow. Nie udawalo sie ich ominac zadna trasa.
Maspalomas lezace na poludniu wyspy to rowniez niesamowite wydmy. Nawet tam trafilam na kilku biegaczy. Biegli boso po rozpalonym piasku usuwajacym sie spod stop.
Jedego dnia zlapal mnie ulewny deszcz. Krople jak igly siekly twarz i odkryte cialo. Bieglam z zamknietymi oczami wdychajac ostry zapach jodu. Przygodni spacerowicze opatuleni w cieple przeciwdeszczowe kurtki przygladali sie z lekkim uniesieniem brwi jak z dziecieca radoscia skakalam miedzy falami wyciagajac rece do na boki i usmiechajac sie szeroko.
Nie bylam jedyna, ktorej deszcz nie wystraszyl.
Zreszta zanim dotarlam do domu, cieply wiatr prawie mnie osuszyl, co i tak nie mialo znaczenia bo od razu po powrocie wskoczylam do basenu.
2 tygodnie minely niewiadomo kiedy. Przez ten czas wybiegalam 125km.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz