czwartek, 26 listopada 2009

Poranki


Gdyby tak doba miala dodatkowe 5 godzin (ktore oczywiscie poswiecilabym na sen) to jakos bym sie wyrabiala. Zasnelam wczoraj z mocnym postanowieniem pobudki o 6 i przedsniadaniowej przebiezki. Oczyma wyobrazni widzialam siebie truchtajaca wokol doku w ten mrozny, cichy poranek, gdy wszyscy jeszcze spia. Oczywiscie mialabym rowniez czas na niespieszne sniadanie, duze latte. Wizualizacja to podstawa.
Z ta mysla poszlam spac razem z kurami, budzik nastawilam na 5 aby muc obudzic sie ze swiadomoscia ze jeszcze cala godzina snu przede mna.
5.00 Budzik zadzwonil, swiadomosci byla, zasnelam.
6.00 Budzik zadzwonil, swiadomosc zarejestrowala wciaz ogarniajacy mrok, ryk wiatru za oknem, miekkosc poduszki i przyjemne cieplo okrywajacej koldry, zasnelam.
7.00 Budzik zadzwonil, jeszcze cale 15 minut do momentu od ktorego dalsze lezakowanie bedzie grozilo spoznieniem do pracy, zasnelam.
W ten oto sposob znowu nie wyszlo. Podziwiam te wszystkie poranne ptaszki, ktore potrafia wstac w srodku nocy, zrezygnowac z cieplej poscieli i zmusic sie do wyjscia na dwor. dla mnie swiat zaczyna sie o 9.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz