środa, 4 listopada 2009

Ktos zawiesil wczoraj herbatnika na niebie. Rozpraszal mnie cala droge kazac patrzec na siebie i podziwiac. To wygladal romantycznie zza drzewa, to znowu opieral sie nonszalancko o komin,a raz nawet wyjrzal przez okno w wiezy dzwonniczej mijanego kosciola. Dobrze ze przez niego nikogo nie rozjechalam.

Od kilku dni przeprowadzam eksperyment. Ustawilam pierwsze budzenie na 5.50am w nadziei ze wstane i pojde porannie pobiegac. W poniedzialek od razu przewrocilam sie na drugi bok, we wtorek rozwazalam opcje biegania przez dobre 3 sekundy zanim ponownie odplynelam, a dzis zbudzilam sie sama 5 minut przed budzikiem. Co I tak zakonczylo sie spaniem przez kolejna godzine. W takim tempie za 2 tygodnie powinnam byc w stanie wypelznac z domu.

Starbucks przywrocil do lask moje ulubione czerwone kubki w sweterkowy desen.

Jak to jest ze herbata smakuje lepiej z filizanki a kawa z papierowego kubka? A z tego czerwonego jeszcze bardziej? Rozkoszuje sie wlasnie orzechowo-toffee latte, ktora szef przyniosl. Jak zamykam oczy to czuje zapach pierniczkow, slysze spadajace platki sniegu I chrzest zmrozonego sniegu pod stopami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz