Zawsze lubiłam wieczór przedstartowy: układanie stroju na krześle, szukanie zapasowych agrafek, delikatne drżenie rąk i lekki sen: byle nie zaspać.
Mam lekką tremę przed tą połóweczką. Nie wiem czy dlatego, że taka jestem nieprzygotowana, czy też dlatego że to mój pierwszy krajowy bieg i chciałoby się dobrze wypaść. Cóż pogoda raczej mi nie pomoże. Podobno to nie dobrze przespana noc przed ma wpływ na bieg, ale druga i trzecia noc przed. To marne szanse mam. Ostatniej nocy zasnęłam o 4.30 i Tygrys łaskawie zezwolił na sen do 7 (ostatnia czwórka na wylocie). Dziś też zapowiada się ariowo.
Torba już spakowana, bo jadę jutro rano, zaliczyć sobotnie zajęcia, a potem zerwać się z ostatnich wykładów by odebrać pakiet startowy. Nie mogłam się zdecydować które Vibramki wybrać. Sprinty maja lepszą podeszwę i zasłaniają większa powierzchnię stopy, ale po ostatnich dziwnych obtarciach trochę się boję brać je na dłuższą trasę. Z drugiej strony w speedach będzie mi pewnie zimno. Wzięłam obie a dodatkowo jeszcze założę Lunarglidy tak na wszelki wypadek (tak to jest jak się trzeba zapakować na wszystkie a może...). Mierząc ubrania sięgnęłam głęboko w tylne rejony półki biegowej, gdzie od dłuższego czasu leżały zapomniane CW-X. Jakoś tak szkoda mi się ich zrobiło, w końcu dobrze sienam rzem biegało. Postanowiłam je przymierzyć. O cudzie, weszły. A przecież kupiłam je kilkanaście kilogramów temu. Zapakowałam. Jutro wieczorem jeszcze je założę na próbę i zobaczę jak się będzie biegło.
Liczyłam na piękny wiosenny bieg, a tu: bluza termiczna z długim rękawem, koszulka, windstopper Gore, wiatrówka, długie getry, ewentualnie spódniczka na to bo okazało się, że tez wejdzie, opaska, czapka, rękawiczki i ... bose stopy (znaczy bez skarpetek).
Na dodatek pieta mi podstępnie pękła i boli. Dobrze, ze Vibramki nie pozwalają za bardzo na lądowanie na pięcie to powinnam jakoś dotrwać. Babcia już od kliku miesięcy przeprowadza kampanię: Dziecko ty sobie zdrowie marnujesz. Zastanów się dziecinko, ty teraz dla dziecka musisz żyć a nie takie rzeczy wyprawiać. W odpowiedzi poczytałam jej trochę o Fahuji Singh, ale chyba nie dotarło.
Powodzenia wszystkim biegnącym w niedziele życzę.
W oczekiwaniu na wiosnę |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz