piątek, 1 października 2010

Czy to juz?

Ta niepewnosc jest straszna. Jak w amerykanskim kinie akcji. Wiekszosc znajomych dostalo juz swoje magazyny in/out a moj ciagle w drodze. Jestem pewna ze organizatorzy maratonu londynskiego przechodza specjalne szkolenie z dreczycielstwa i tortury. Bo przeciez nie wystarczy calodniowe stukanie w F5 aby odswiezyc strone i zapisac sie na maraton (w tym roku zapelnienie 120 tys miejsc zajelo jakies 16h zaledwie). Ani 5 miesieczne czekanie na wyniki losowania, ktore i tak nie sa nigdzie publikowane. Kazdy z zapisanych znajdzie w swojej skrzynce gazetke z "Congratulations you're in" lub "Commiserations you're not". W ubieglym roku dostalo mi sie to drugie. W chwili obecnej stosunek przyjetych do odrzuconych wsrod biegajacych znajomych wynosi 9:3. Wczoraj pedzilam do domu jak na skrzydlach, ale nic nie bylo. Moze dzis...

A i glos stracilam. Wtorkowe przewianie przechodzi w kolejna przeziebieniowa faze. Nawet mi to nie przeszkadza bo nie musze odbierac telefonow w pracy i moge sie skupic na ciekawszych zajeciach (jak przeglad innych biegowych blogow i dumanie czy zapisac sie na paryski maraton czy nie). Wekend pewnie spedza pod kolderka zamiast na bieganiu. Ale za to wglebie sie znowu w lekture "Brain Trainig for Runners". Przebrnelam juz przez techniczno-fizjologiczne opisy i dochodze do ciekawszych czesci o tempie, kroku, odzywianiu i planach. Byle do 5

2 komentarze:

  1. Łomatko, to mózg też trzeba trenować, żeby biegać...?? ;)
    Napisz, czy już doszła przesyłka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawa ksiazka, jak sie przegryze przez reszte teorii to zdam relacje. a przesylka dotarla, niestety

    OdpowiedzUsuń