czwartek, 21 października 2010

Zima

Jak zawsze o tej porze roku, gdy noce za krotkie a poranki za ponure zbiera mi sie na zmiane pracy. Pewnie i tak skonczy sie na zbieraniu, ale poplanowac zawsze mozna.

Nad parujacym kubkiem kawy (swiezo przywiezionej z Polski, odzwyczajam sie od Starbucka) nadrabiam lekture blogow i probuje skupic sie nad praca, ale jakos marnie mi idzie. Skrzyka odbiorcza pecznieje z kazda mijajaca minuta, kontrakt nijak nie chce zrobic sie sam, niewrazliwy na moje ponaglajace spojrzenie. A ja wspominam ubiegloroczne bieganie po kanaryjskiej plazy.

Drepcze sobie od czasu do czasu, jak np wczoraj w drodze na wieczorne zajecia, ale jeszcze bez porzadnego treningowego zaciecia. Tak dla spokojnosci sumienia.

Trudno sie zebrac do pobiegania, bo dostalam przed-imieninowy pozeracz czasu: rock banda. Ciekawe kiedy sasiedzi wystawia mnie przed drzwi razem z perkusja? Opanowalam juz synchroniczne walenie w dwa bebny i przytup noga. Jeszcze kilka tygodni i bedzie ze mnie Phil Collins (tak, mikrofonem tez zawladnelam) i jak nic rozbujam nastepna edycje xfactora.

W piatek rusza kolejna edycja zabawy Nike Grid London, wiec pewnie pobiegam troche po miescie. W koncu "Orientacja" moje drugie imie...

2 komentarze:

  1. ooo, gary? super!!!! też trochę bębniłam, ale na normalnych bębnach :) życzę powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  2. W Wawie też był Nike Grid. Ciekawe czy będzie druga edycja...

    OdpowiedzUsuń