Po sobotniej przebiegnietej 30tce zastanawiam sie jak rozwiazac zagadnienie zywieniowe na zblizajacym sie wielkimi krokami maratonie. Zdac sie na stacje dokarmiajace zapewnione przez organizatora, czy liczyc na siebie i trzymac zapasowego banana w kieszeni? Po 30tu km bez zadnego izotonika, czy batona lekko slanialam sie na nogach, szukajac najblizszego Tesco w celu podniesienia poziomu cukru.
W niedziele proba bojowa - pol maraton na torze Silverstone z ambicja zejscia ponizej 1:50. Moze wyprobuje jakies zelki dolaczane do koszulek z poprzednich biegow i zobaczymy jak na nie zareaguje. Mam nadzieje ze nie odbije sie to negatywnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz