Pada, siapi, leje, kapie - Londynska wiosna w pelni. Czasem jeszcze wieje. W normalnych okolicznosciach przyrody siedzialabym z kubkiem cieplej herbaty nad ksiazka, lub przynajmniej w ciemnosciach kina. Zamiast tego biegam codziennie droge powrotna z pracy (11k), lawirujac pomiedzy wszedobylskimi parasolami, usmiechajac sie do kierowcow stojacych w wielokilometrowych korkach, tanczac pomiedzy coraz glebszymi kaluzami. Cicha nadzieja, ze przez te ostatnie 2 tygodnie uda mi sie przygotowac do M. Poprawilam swoj czas na tym (powrotnym do domu) dystansie o cale 8 minut. To juz sukces.
A po dobiegnieciu do domku wiem, ze czekaja na mnie cieple welniane skarpetki, parujacy kupek bialej herbaty i czekoladowy sernik. Wiec warto
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz