wtorek, 9 lipca 2013

Się Bryka

Pogoda nam ostatnio dopisuje, więc brykamy. Głównie na rowerze. Babcia Tygryska chwilowo rezyduje u mojego brata i łaskawie udostępniła mi swój ogród do crossfitu. Tak więc co drugi dzień pakuję Tygrysa w fotelik, kręcimy 5km, Tygrys karmi, gania i ciągnie za ogon co się da, a ja przez 2 godzinki pracuję nad wzmacnianiem obręczy barkowej, klatki piersiowej, mięśni brzucha i intensywnie rozciągam mięśnie pośladkowe i tylne ud, czytaj: pielę. Efekty jak widać spektakularne.

Nie, kóz widocznych w tle nie doję. To już robota Dziadka.
 
Oprócz tego pływam. Odnalazłam zatyczkę do nosa i to jest to. Okazuje się, że jednak umiem pływać z głową pod wodą i całkiem nieźle mi to wychodzi. Dynamika pływania jest całkiem inna niż z ciągłym hamowaniem szyją. Przez prawie godzinkę ćwiczyłam tego kraula. Najpierw to musiałam się przełamać. Głęboko zakorzeniony perfekcjonizm polski powstrzymywał przed próbami kraulowania. Albo coś robię dobrze, albo wcale. Ot, taka wada fabryczna. Ale jak już sobie wytłumaczyłam, że te 8 letnie dziewczynki rzucające piłką na torach obok, czy tez znudzony ratownik dłubiący wcale-nie-ukradniem w nosie i oglądający swoje paznokcie mają głęboko w nosie to, czy ja tym kraulem pływać umiem czy nie.  Tak więc zaczęłam od pływania z obiema rękami na desce łapiąc oddech na przemian z obu stron licząc na cztery. Potem skupiałam się na pracy jednej ręki z drugą prowadzącą na desce. W międzyczasie dla odpoczynku przerzucałam się na styl grzbietowy. Ćwiczyłam też swobodne unoszenie się na wodzie i przewroty z pleców na brzuch i spowrotem na plecy. A na koniec, taka wisienka na torcie, próbowałam połączyć to wszystko w całość. Jak ja się zmęczyłam. To chyba najlepszy dowód na to, że daleka droga przede mną, ale radości było co nie miara. 

W niedzielę wyciągnęliśmy dawno zapomniany, nigdy nie używany zestaw do badmintona i wczoraj odbyły się Pierwsze Rozgrywki Międzysąsiedzkie. Z przykrością donoszę, że przegraliśmy, ale za to udało mi się wyrwać sąsiadkę na wieczorne bieganie. 

Pędzę właśnie na kolejną dawkę crossfitu, bo pewnie zarosło od piątku.

1 komentarz:

  1. Halo, halo pierwsze rozgrywki to były ze mną i też przegrałaś...

    OdpowiedzUsuń