środa, 27 października 2010

Nike Grid

Zabawy ciag dalszy. Pobiegalam sobie w niedziele (20km). Przegapilam 2 budki. Okazalo sie ze za zaliczenie wszystkich budek w tym samym kodzie wcale nie ma wiecej punktow, wiec moglam sobie darowac i skupic sie na zaliceniu jak najwiekszej ilosci kodow.

Dzis w drodze do domu udalo mi sie zaliczyc 4 kody i 2 odznaki. Swietna zabawa. Zwlaszcza gdy probowalam pobic rekord szybkosci pomiedzy 2 budkami w City w godzinach szczytu, gdy caly Londyn wraca do domu. Niestety nie udalo sie (1min 57s), ale sprobuje jutro. Udalo mi sie za to odznalezc budke, ktora przegapilam w niedziele, a zapach jednej z nich o malo nie zwalil mnie z nog. Znajduje sie zdecydowanie za blisko pubu  i w zbyt ciemnym zaulku. I jedna z budek nie chciala dzialac wiec nie moglam ukonczyc biegu.

Szkoda, ze zabawa konczy sie juz w piatek. Bardzo dobra motywacja do ruszenia upki.



Ja zawsze czekam na przelom pazdziernika/listopada. (I wcale nie dla Halloweenowych cukierow i zabaw). Jedyny czas, gdy mozna dostac piekne, pomaranczowe dynie i moge ugotowac moja ulubiona dyniowa zupke. Caly gar stoi wlasnie w lodowce. Swietnie rozgrzewa bo wietrznym biegu.



A jutro tez bedzie Halloweenowo (jesli wszedles miedzy wrony...). 5k w strasznym przebraniu w Battersea Park o 7 wieczorem. Bedzie ciekawie. Biegne w wersji wrozki cmentarnej. Bieg jest zorganizowany przez Stroke Association wiec przy okazji udalo mi sie zmusic namowic wspolpracownikow do zasponsorowania moich wysilkow i zasilenia konta organizacji drobnymi wplatami. Pora popracowac nad kostiumem

czwartek, 21 października 2010

Zima

Jak zawsze o tej porze roku, gdy noce za krotkie a poranki za ponure zbiera mi sie na zmiane pracy. Pewnie i tak skonczy sie na zbieraniu, ale poplanowac zawsze mozna.

Nad parujacym kubkiem kawy (swiezo przywiezionej z Polski, odzwyczajam sie od Starbucka) nadrabiam lekture blogow i probuje skupic sie nad praca, ale jakos marnie mi idzie. Skrzyka odbiorcza pecznieje z kazda mijajaca minuta, kontrakt nijak nie chce zrobic sie sam, niewrazliwy na moje ponaglajace spojrzenie. A ja wspominam ubiegloroczne bieganie po kanaryjskiej plazy.

Drepcze sobie od czasu do czasu, jak np wczoraj w drodze na wieczorne zajecia, ale jeszcze bez porzadnego treningowego zaciecia. Tak dla spokojnosci sumienia.

Trudno sie zebrac do pobiegania, bo dostalam przed-imieninowy pozeracz czasu: rock banda. Ciekawe kiedy sasiedzi wystawia mnie przed drzwi razem z perkusja? Opanowalam juz synchroniczne walenie w dwa bebny i przytup noga. Jeszcze kilka tygodni i bedzie ze mnie Phil Collins (tak, mikrofonem tez zawladnelam) i jak nic rozbujam nastepna edycje xfactora.

W piatek rusza kolejna edycja zabawy Nike Grid London, wiec pewnie pobiegam troche po miescie. W koncu "Orientacja" moje drugie imie...

poniedziałek, 4 października 2010

Oups I did it again

Niepoprawna jestem. Obiecalam sobie koniec z impulsywnym zapisywaniem sie na maratony. A potem weszlam na paryski watek na forum runners world. Widok wszystkich znajomych z tegorocznego biegu i zabawy jaka maja przygotowujac sie do biegu sprawil ze oto stalam sie posiadaczka numeru 25956. Co wiecej numerek ma kolor fioletowy, a to oznacza 3.45. To beda szalencze proby osiagniecia sub3.50 aby zagwarantowac sobie wejscie do Londynu 2012 za Good For Age. Taaaaaak, juz to widze

sobota, 2 października 2010

And the winner is........

Nie ja, nie tym razem


Nie to nie Londynie ty. Tak jak przed rokiem kusi mnie teraz Paryz. Zapisac sie? A moze tym razem Rzym, skoro Fjanse tam jeszcze nie byl. Umysl maratonczyka dziala w przedziwny sposob

piątek, 1 października 2010

Czy to juz?

Ta niepewnosc jest straszna. Jak w amerykanskim kinie akcji. Wiekszosc znajomych dostalo juz swoje magazyny in/out a moj ciagle w drodze. Jestem pewna ze organizatorzy maratonu londynskiego przechodza specjalne szkolenie z dreczycielstwa i tortury. Bo przeciez nie wystarczy calodniowe stukanie w F5 aby odswiezyc strone i zapisac sie na maraton (w tym roku zapelnienie 120 tys miejsc zajelo jakies 16h zaledwie). Ani 5 miesieczne czekanie na wyniki losowania, ktore i tak nie sa nigdzie publikowane. Kazdy z zapisanych znajdzie w swojej skrzynce gazetke z "Congratulations you're in" lub "Commiserations you're not". W ubieglym roku dostalo mi sie to drugie. W chwili obecnej stosunek przyjetych do odrzuconych wsrod biegajacych znajomych wynosi 9:3. Wczoraj pedzilam do domu jak na skrzydlach, ale nic nie bylo. Moze dzis...

A i glos stracilam. Wtorkowe przewianie przechodzi w kolejna przeziebieniowa faze. Nawet mi to nie przeszkadza bo nie musze odbierac telefonow w pracy i moge sie skupic na ciekawszych zajeciach (jak przeglad innych biegowych blogow i dumanie czy zapisac sie na paryski maraton czy nie). Wekend pewnie spedza pod kolderka zamiast na bieganiu. Ale za to wglebie sie znowu w lekture "Brain Trainig for Runners". Przebrnelam juz przez techniczno-fizjologiczne opisy i dochodze do ciekawszych czesci o tempie, kroku, odzywianiu i planach. Byle do 5