czwartek, 17 stycznia 2013

Terapeutycznie

Kocham tę moją Nawsię. Podczas gdy w Warszawie śnieg nie zdąży jeszcze spaść na chodniki a już w połowie drogi robi się szary i brudny tak u mnie pozostanie nieskalanie biały aż do przedwiośnia. 
Po weekendowej sesji egzaminacyjnej wyszłam na bieganie z głową przepełnioną skotłowanymi informacjami o socjolingwistyce, rejestrach, dyskursach, orzecznikach, predykatach i tym podobnych. Myśli obijały się o siebie bez ładu i składu. Ale wystarczyło 5 minut w tej przepięknej scenerii i wszystko nabrało znowu sensu. Z każdym krokiem gubiłam niepotrzebne informacje robiąc miejsce na te na kolejny egzamin. 

W nocy dopadało śniegu, więc ćwiczyłam sobie siłę biegową w 10 centymetrowej warstewce puchu zalegającego na drogach. A dziś w ramach treningu biegałam zaprzęgnięta do sanek. Chyba pora pomyśleć o uruchomieniu bieżni bo znowu dopadało śniegu.




1 komentarz:

  1. Ja też ćwiczę siłę biegową, wczoraj 16 km w bardzo ciężkich warunkach...piękny ten śnieg ale ja wolę czyste podłoże do biegania:)

    OdpowiedzUsuń