Popadało deszczem dla odmiany i pokazały się całe połacie czarnego asfaltu. Postanowiłam to wykorzystać i pobiegać jakieś interwałki (takie baaaardzo malutkie interwały). Gdzieniegdzie się udało, a gdzieniegdzie nie, więc było szybko - truchtowo-marszowo. Ale najważniejsze, że było.
Jak ja nie lubię interwałów. Już wiem dlaczego nie mogłabym być zawodową atletką, bo nie lubię biegać szybko. Kolanka chyba też nie bo coś lewe delikatnie się odzywa, a już tak długo był spokój. Szybkość to moja pięta Achillesowa i trzeba będzie nad nią popracować. Niestety
Tydzień nr 3 zaliczony. Plan 14km wykonany (prawie, 13,83km ale czuje się oszukana na te kilkadziesiąt metrów przez opaskę Nike bo na wyświetlaczu pokazywało więcej a potem w systemie już mniej)
Nike od kilku miesięcy modernizuje swoja stronę i od niedawna dostępna jest opcja Splitów (jak to się mówi po naszemu?). Bardzo mnie to cieszy bo do tej pory tylko uśredniała cały bieg, więc trudno było stwierdzić jak faktycznie poszło.
Dzisiejszy bieg wygląda zatem tak:
Czytam właśnie książkę Fit2Fat2Fit (od wysportowanego do grubasa i spowrotem) (więcej informacji i zdjęć na stronie www.fit2fat2fit.com ) Drew Manninga. Drew jest osobistym trenerem, który nie mógł zrozumieć dlaczego otyłym/bezkondycyjnym ludziom tak trudno wytrzymać na wyznaczonym szlaku do zdrowszego życia. W tym celu postanowił sprawdzić jak to jest być otyłym (od zawsze fanatyk fitnessu i zdrowego odżywiania) i z pozycji otyłego zacząć odchudzanie. W tym celu na 6 miesięcy zaprzestał jakiegokolwiek wysiłku fizycznego i zamienił się w typowego Amerykanina: kanapa, McD, typowe amerykańskie jedzenie itd. Efekt: przytył 34kg. Dopiero wtedy zrozumiał jak trudne jest zaczynanie zdrowego trybu życia, jak ciężko jest ruszyć się z kanapy. Zdrowe odżywianie to ciągła codzienna walka o każdy posiłek, bo "zakazane" produkty, które do tej pory były podstawą każdego posiłku czatują na każdym rogu. 'Zerwałem z wami ale czy kiedykolwiek przestane za wami tęsknić?' Zmieniła się również jego samoocena. Z pewnego siebie, wesołego człowieka zmieniła się w worek kompleksów, który wstydził się pójść na siłownię pełną wysportowanych ludzi. Po kolejnych 6 miesiącach wrócił do poprzedniego stanu bogatszy o wiedzę 'z pierwszej ręki'.
Dlaczego o niej piszę? Książka nie jest o bieganiu, ale znalazłam w niej wiele odniesień do samej siebie. Odkąd odkryłam bieganie w 2008 stawałam się fanatyczką zdrowego sportowego życia. Nowy Rok zaczynałam od wyciągnięcia kalendarza i rozpisania startów. Szafa zamiast sukienkami zapełniała się coraz nowszymi ciuchami do biegania, powoli stawałam się pewnie monotematyczna.
I nagle ciąża odcięła mnie od tego. Chociaż nadal starałam się być na tyle aktywna na ile pozwalał mi lekarz (joga, basen, spacery) i w miarę zdrowo odżywiać się to powoli zamieniałam się w kanapona. Przez ostatnie 2 lata obrosłam mchem i coraz trudniej przychodziło mi zdobycie się na nadprogramowy wysiłek. Również jedzeniowo było nieciekawie (wszystko zaczęło się od ciasteczka do herbaty serwowanej w londyńskim szpitalu, uzależniłam się od burbonków). Wiedziałam, że dzieje się źle, widziałam co dzieje się z moim ciałem, któremu tak trudno było/jest wrócić do stanu przedciążowego, ale nie byłam w stanie zmobilizować się do regularnego wysiłku.
Powrót na zdrową ścieżkę, to nie jest jednorazowa decyzja. To walka z samym sobą przez cały czas, w każdej minucie każdego dnia. Z czasem jest jednak łatwiej. Wystarczyły 3 kolejne tygodnie regularnych treningów i ta podstawowa decyzja: czy wyjść dziś pobiegać z każdym dniem jest łatwiejsza. Ubranie biegowe nie leży na dnie szafy (właściwie to szafy nie mam, garderobę mam), tylko gotowe w łatwo dostępnym miejscu. Tak by nie stało się jeszcze jedna wymówką przeciwko. Na nowo odkrywam radość z biegania, z aktywności, z oczyszczającego zmęczenia jakie tylko sport może przynieść.
Widzę też, że robię postępy. A to motywuje jeszcze bardziej.
TYDZIEŃ 1
TYDZIEŃ 2
TYDZIEŃ 3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz