Skoro z bieganiem startuje od samego poczatku to rownie dobrze moge to zrobi jak trzeba. Z tysiaca pudeł i pudełek wykopałam "Brain Training for runners" Matta Fitzgerarda (jak to jest, że poszukiwana rzecz ZAWSZE znajduje sie w ostatnim pudełku? Zacząc szukanie od tego pudełka? ale wtedy okazałoby sie, że jest w tym pierwszym z poprzedniej rundy). Zaczynam od pierwszego planu na 5k, nic zbyt ambitnego, ot rozruszac sie troche. Widze, że gdy nie mam nad sobą bata (czytaj: zapisu na bieg z konkretna data i rozpiski programowej) to zawsze znajde wymowke. Zle mi z tym, ale rozpieściłam wewnetrznego lenia przez ostatni rok i teraz trudno go zagonic do pracy. Teraz musze tylko znaleźc jakis bieg na 5k w okolicach za 16 tygodni, aby nie miec wymówek.
Tygrys zaczyna siadac, wiec nareszcie bede mogla wyprobowac baby joggera, ktory od prawie roku czeka grzecznie na swoja kolej.
A co boli? No wlasnie. Przy okazji szukania ksiazki kucnęłam i odezwało sie coś za lewą kostką. Cos jak przykurczone ścięgno. Skad, jak, po co? Boli tylko przy naciaganiu (to nie naciagac, jakby powiedział znajomy pan doktor). Siegajac pamięcią wstecz przypomina mi sie jakiś ból w tamtych okolicach nekający mnie od kilku tygodni, ale zazwyczaj odzywał sie akurat gdy byłam zajęta Tygrysem, a el Dittatore nie zezwalał na szczegółowe wsłuchiwanie sie w co, gdzie i jak bardzo. Niestety stan tzw "baby brain" ciagle mi jeszcze nie minął wiec szybko o tym zapominałam. Po-masuje, po-rozciagam, po-obserwuje i zobacze jak to cos będzie sie zachowywac.
Byliśmy dzis z Tygryskiem w Stumilowym lesie. Wiosna w rozkwicie. Cudnie jest. I wypatrzyłam bardzo sympatyczną trasę biegową (niewatpliwą zaletą Stumilowego Lasu przez tybulcow zwanego zdrobniale 'Zapowiednikiem' jest to, ze znajduje sie jakies 500m od domku). Trzeba będzie sie na nia wybrac, zwłaszcza ze obiecuja dobrą pogode.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz