piątek, 15 czerwca 2012

Dyszka

Niechcący zaliczyłam wczoraj 10km. A wszystko przez to, że zachciało mi się postudiować na stare lata. Numer dyplomu z poprzednich studiów był potrzebny więc musiałam udać się do rodzicieli. A że mieszkają bliziutko to zapakowałam Tygrysa do joggera i wiuuuuu. Dobry dystansik (5k) i na pewno będzie często uczęszczany (na herbatkę do Mamusi :) ) więc będę mieć okazję do poobserwowania jak mi kondycja rośnie. Tymczasem 39min. Czas ogółem marniutki, ale biorąc pod uwage okoliczności (plus przedburzowy żar z nieba, plus 7,5kg śpiącego Szczęścia i po kilogramie czereśni i niepalonej kaszy gryczanej w drodze powrotnej) to lepszy taki jak żaden. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz