sobota, 12 maja 2012

Bumeluje

Piękno w fakcie nie bycia profesjonalnym atleta leży w tym, że można sobie pobumelowac i nie wiąże się to z żadnymi poważnymi konsekwencjami, jak obraza zaufania narodowego, umów sponsoringowych itd. No więc nie będąc profesjonalną atletką bumeluje. 

Jako że bumelanctwem biegowym zajmowałam sie dość intensywnie przez ostatni rok, powrót do niego po nagłym zrywie aktywności był dziecinnie prosty. Złozyło się na to kilka czynników.

Po pierwsze primo wesele było (nie moje, jeszcze). A jak wesele to i poprawiny. A każdy kto kiedykolwiek był na wiejskim weselu wie, ze potrafi się ono przeciągnąć do dni kilku. Nie mówiąc już o skutkach takiegoż, które to trzymają gościa jeszcze dłużej. Jako matkę karmiącą stroniącą od magicznego płynu z drewnianej beczułki skutki mnie ominęły. 

Po weselu był chwilowy brak opiekunek do Tygryska, potem opiekunki się znalazły, ale był chwilowy brak chęci, a na koniec odezwały się kolana. I tu mnie zaskoczyły bo do tej pory żyliśmy sobie w pięknej symbiozie: ja ich za bardzo nie nadwyrężałam, one za to siedziały cichutko, czasem delikatnie skrzypiąc. A tu nagle, przy próbie kucnięcia przy Tygrysku odezwały się ostrym bólem w przedniej części. Przy próbie wstania zmusiły mnie do przytrzymania się szczebelek łóżeczka. I tak im zostało. Bolą nadal. To chyba prawda co mówią, że do 30tki człowiek jest objęty gwarancją i jakoś się trzyma a potem to już tylko na częściach zamiennych. Próbuję dojść co też mogłam im zrobić, że tak mi się odwdzięczają. Jedyne co przychodzi mi do głowy to stepper, który nabyłam w niedalekim czasie droga kupna. Czyżby on?

Żeby nie było ze tylko lenistwo i marazm mnie dopadł, to zapisałam się na maraton londyński (znowu), ale pewnie i tak się nie dostanę (znowu). Kiedyś, gdy maraton był sponsorowany przez Florę, była przynajmniej ta szansa, że po 5 odrzuceniach z rzędu, za 6 razem ma się zapewnione uczestnictwo. Niestety Virgin przejął pałeczkę i zmienił zasady.

Dodatkowo, z nieprzebranych czeluści pudełek (kiedy ja je w końcu rozpakuje do końca?) wyciągnęłam kochany rowerek, który leżał odłogiem od czasu pierwszego testu ciążowego. Ah jak my się za sobą stęskniliśmy. Jęknął radośnie luzem w siodełku i z wrażenia zgubił klocek od przedniego hamulca. Cross training jest bardzo ważny, więc sobie crossuje. Codziennie śmigam do naszej remontowni (5km) gdzie przekładam pudełka i inne takie z miejsca na miejsce, a potem wracam do Tygryska (5km). I robi to dość dobrze na moje kolanka. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz