W ramach akcji rozruchu poznowiosennego (czytaj: niedopinajacych sie spodni) odpajeczylam rower i wybralam sie nim do pracy. Ku mojemu zaskoczeniu prawie cala sciezka rowerowa w okolicach Tower Bridge przypominala typowa polska droge po zimie. Jedne wielkie roboty drogowe, zryty asfalt, zero objazdu, dziura na dziurze. Nie tego spodziewalam sie po jednej z najczesciej uczeszczanych sciezek.
Tabliczka informowala lakonicznie o dosc nieokreslonej dacie ukonczenia jako Lato 2010. Mialam tylko nadzieje, ze pojdzie im troche szybciej niz 3 tygodniowa modernizacja 10m sciezki tuz kolo mojego domu. To bylo 2 dni temu. Dzis rano (odpuscilam sobie wczorajszy dzien, bo co sie bede po dziurach telepac, jeszcze krzywde zrobie sobie lub rowerkowi) przywital mnie gladziutki asfalt. W niektorych miejscach sciezka nadal jest nieprzejezdna, ale to juz drobny szczegol i jestem pewna ze obnizenie kraweznikow pojdzie im rownie szybko. Zamiast zielonego dostaniemy tez niebieska powierzchnie. Mam tylko nadzieje ze jaskrawy niebieski powstrzyma w koncu pieszych od paletania sie pod kolami.
W pewna konsternacje wpedzaja mnie jednak niektore znaki i nie wiem do ktorych mam sie stosowac? Czy to na zasadzie eliminacji (ene due rabe), czy w zaleznosci od nastroju (wybieram opcje B).
Powinni jeszcze dać znak stopu, żeby się zastanowić dobrze ;-)
OdpowiedzUsuńJa jestem ciekaw jak będzie wyglądać moja ścieżka rowerowa, gdy rzeka wleje się z powrotem do koryta.