Kompletne rozleniwienie pismienno - biegowe mnie dopadlo. Temperatury w Londynie siegaja magicznej poprzeczki 30C, muchy fruwaja w zwolnionym tempie a ja z lenistwa przesiadlam sie na metro. Temperatura w metrze siega pewnie 40. Bydlo sie przewozi w lepszych warunkach, ale co tam, ludzie nie takie rzeczy wytrzymaja. Sekunde po przekroczeniu progu wagonu wszystko zaczyna sie kleic do ciala (lacznie z wspolpasazerami). Pogoda nie nastraja biegowo. W czwartek wyszlam na 8km wieczorna przebiezke wokol dokow. Pot zalewal oczy zniechecajac skutecznie do zrobienia kolejnej petli. Przebiegajac pod balkonami jednego z blokow zderzylam sie ze sciana chlodnej wody wylanej na mnie z jednego z balkonow przez podstarzala mlodziez. Nawet sobie nie uswiadamiali jak mile orzezwienie mi zafundowali.
Na weekend mialam zaplanowane 14M spacerowym tempem. Korzystajac z pieknej pogody wybralismy sie nad morze, posiniaczyc sie troche lezac na kamienistej plazy.
W drodze do domu naszla mnie ogromna ochota na kluski slaskie.Wyszlo tego ze 2 kilo, kleilam do 11 i na bieganie juz czasu i sily nie starczylo.
Co sie nie chwalilas ze sie w moje strony wybierasz? :P
OdpowiedzUsuńBelle
Fajne zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuń