poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Cienka jestem jak przysłowiowy zadek węża

Zdjecie: fotomaraton
Tygrys zapewnił mi 4 dni wypoczynku po porażce półmaratonowej (nie było jak wyjść na wybieganie, o śniegu nie wspominając, dodatkowo w poniedziałek Wielkanocny Tygrys został ochrzczony). Za 2 tygodnie sztafeta, a ja nadal w proszku. Stresuję się, bo teraz nie chodzi tylko o bieganie dla siebie i jak nie wyjdzie to nie będzie to tylko sprawa pomiędzy mną i sumieniem biegacza. Tym razem odpowiadam przed całą grupą ludzi, którzy dadzą z siebie wszystko i nie mogę ich zawieść. A ja taka wolna jestem. 

Na te 4 tygodnie (licząc od półmaratonu) oddałam się w ręce Matta Fitzgeralda i jego treningu mózgowego na 5km. I tak przez ostatnie półtora tygodnia robiłam kilometrówki w tempie na 5k, i interwałki 1M, 1k, 600m, 300m w różnych tempach i wybiegania po 8km. 

Wnioski są następujące:

1) po pierwsze primo marniutko. Ja nie umiem biegać szybko. I to raczej nie jest nawet kwestia niezdolności ciała, ale raczej ducha. Coś mi się tam w głowie blokuje i poddaję się przy pierwszych trudnościach. Chyba trzeba będzie połączyć Chirunning z Brain Training aby to pokonać. 

2) rozciąganie, rozciąganie, rozciąganie. Mięśnie zadkowe mam tak spięte, że pomimo rozciągania to po biegu łapią mnie czasem takie skurcze z prawej strony, że nie mogę stanąć na prawej nodze. Do tego dokłada się też fakt, że Tygrysa noszę na lewym biodrze i przez to chodzę krzywo. A że Junior przechodzi znowu lęk separacyjny przez moje wyjazdy na studia to tego noszenia trochę jest. Więcej jogi

3)  słabe mięśnie pośladkowe i przywodziciele, i brzucha i grzbietowe. Chcesz biegać lepiej to zacznij  wzmacniać mięśnie

4) Po szybszym biegu znowu odzywają się kolana. Dzięki Chirunning nauczyłam się lepiej wsłuchiwać w to, jak działa moje ciało i wszelkie bolączki zaczęłam traktować jako sygnał ostrzegawczy, który trzeba przeanalizować a nie zignorować. Z reguły boli lewe kolano, ale to jest chyba wynik (przynajmniej częściowo) złego ustawiania stopy. Gdy tylko zaczyna boleć podczas biegu to staram się korygować jej ustawienie poprzez delikatną rotację kolana do wewnątrz i przechodzi (to pewnie pozostałość po złamaniu piszczela sprzed nastu lat, po którym dość długo chodziłam na zewnętrznej krawędzi stopy). Myślę też, że współwinowajcą jest tu ITBS (syndrom pasma biodrowo-piszczelowego). Zaczęłam więc robić te ćwiczenia

Źródło http://www.medicycling.eu

5) I jeszcze jakby tak dało się dobę o jakieś 4-5 godzin rozciągnąć to już w ogóle byłoby super. Nie lubię robić czegoś połowicznie, a ostatnio wszystko właśnie tak się odbywa. Niestety, ale studia zajmują sporo czasu, a nie chcę by cierpiał na tym Junior, więc "swoimi" rzeczami zajmuję się dopiero gdy Wielmoży pogrążony jest we śnie ( a to wcale nie tak dużo czasu). Na szczęście (czy wyglądaliście dziś za okno?) robi się cieplej. A to oznacza inaugurację sezonu wózkowego. Przestanę być uzależniona od osób trzecich, które musiałyby zostać z Tygrysem, bym ja poszła pobrykać. Junior dostał też fotelik rowerowy, co wzbogaci moje treningi o wycieczki rowerowe z latoroślą. Na razie trenujemy noszenie kasku na sucho, co niezbyt przypada mu do gustu.

4 komentarze:

  1. Ale jaką masz skoczność, co widać na zdjęciu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej a gdzie i w jakiej sztafecie bierzesz udział?ja też startuje w sztafecie za 2 tygodnie.Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. @Hanka jak sie ma marny wynik to chociaz na zdjeciu człowiek dobrze wyjdzie ;)
    @ anonimowy Accreo Ekiden w Wawie, biegnę w grupie blog@czy

    OdpowiedzUsuń