Uwielbiam mojego baby joggera. To nie do wiary ile wolności dają takie trzy kółka. Jak inaczej udałoby mi sie wcisnąć trochę biegania w napięty grafik? Zwłaszcza, że Tata Tygryska zaczyna nową pracę od pierwszego. A tak, wskakuje w dresik, Tygrysa w pasy i ruszamy w trasę.
W związku z dalszym remontem kuchni i lekkimi hałasami musieliśmy usunąć się z domu na kilka godzin tak by Potomek mógł podrzemać w sprzyjających warunkach. Postanowiliśmy odwiedzić Dziadka i Prababcię Tygryska. Ale pędząc tak polną drogą stwierdziliśmy (znaczy ja, bo Tygrys sobie pochrapkiwał), że może odwiedzilibyśmy Kuzynkę Tygryska. Wizja jawiła się wyjątkowo kusząco bo na śniadanie zdążyłam złapać tylko dwie kostki bardzo gorzkiej czekolady a Babcia Kuzynki Tygryska znana jest z przepysznej kuchni. I tak poszło pierwsze 5,5km.
Na sniadanko dostalismy flaczki z plackami na sodzie, świeżo pieczony chlebek z ziarnami ze smalczykiem i skwareczkami i kołacz drożdżowy ze świezym miodkiem. Niecodzinne zestawienie, ale Mniam. Pokrzepieni na ciele (Tygrys dostał kaszunie) popędziliśmy do Dziadka i Prababci - 5,3km.
Tu dostalismy obiadek (no dobra, znowu ja) młode ziemniaczki z ogórkowym chłodniczkiem i duszoną wątróbką, pobuszowałam po ogrodzie i pognalismy do domku - 5km.
Tygrysek spi snem sprawiedliwego a ja relaksuję sie przy kubku waniliowego roiboosa z poczuciem dobrze przebiegniętego dnia.
Fajnie jest się tak oderwać od codzienności :) A posiłki mniam, aż ślinka leci :)
OdpowiedzUsuń