Zimno. Prawie 10 rano a za oknem szron i -1. Tak, wiem, w Polsce temperatura siega -20, ale to Londyn. Cieply i wilgotny. Zazwyczaj. Chyba natura specjalnie dla nas zorganizowala maly kurs przygotowawczy przed mrozami panujacymi w kraju. Raczej oczywiste ze na nasz weekend zapowiadaja temperatura ponizej 20C i zamiecie sniezne a na nastepny juz odwilze. Ehhh Tygrysie, przynajmniej snieg zobaczysz.
Bieganie i dopinanie wszystkiego na ostatni guzik. Donkiszotowa walka z wiatrakami XXI wieku (czytaj bankami). I jeszcze dzis pedzimy na szczepienie Tygryska. Spi sobie smacznie nawet nie podejrzewajac co ja dla niego szykuje.
Tygrys odkryl ostatnio ze ma lapki i ze na pewno naleza do niego. Gapi sie na nie godzinami. Nawet ja nie mam takiej sily w rekach aby trzymac je wyprostowane przez tyle czasu. Grzechotki poszly w ruch
Aaaa, mieliśmy takiego samego grzechoczącego Gucia ;)
OdpowiedzUsuńDo tej pory Tygrys kumplowal sie z Fredziem - motylem Lamaze. Byli nierozlaczni, ale pojawil sie Gucio i Fredek poszedl w kat. Czeka na swoja kolej
OdpowiedzUsuń