Bieżnia skręcona, plan wisi na ścianie, buty przygotowane, motywacja sięga niebu- zaczynam moje przygotowania do maratonu. Zaczęłam od 6 tygodnia. Troche się obawiam opuszczonych 5 tygodni, ale myslę, że jeżeli utrzymam resztę treningu w ryzach to będzie dobrze.
Plan na wczoraj:
1M truchtu na rozgrzewke, 8x 400m szybko z 200m truchtem, 1M truchtu na koniec.
Nowa mp3 dotarła wczoraj więc już nie miałam żadnej wymówki aby wykręcić się od biegania. Początek zapowiadał się obiecująco. Nie męczyłam sie za bardzo, pierwsze 2 szybkie odcinki były prawie przyjemne. Przy trzecim coś zaczeło mi świtać. Przy czwartym padałam. Minęło juz ponad 50 minut a ja zaliczyłam dopiero niecałe 3k? Przecież ja 10 biegam poniżej godziny. I dopiero wtedy do mnie dotarło. Bieżnia pokazuje odległość w milach, nie km. Więc zamiast 400m robiłam prawie 800.
Całość zajęła mi 75minut. I pomysleć że rok temu miałam problem z przebiegnieciem 60s ciągiem. Niesamowite.
Dzwoniłam dziś do Nike. Nowa opaska ma być dostępna od 1 sierpnia. Już nie mogę sie doczekać. Akurat na czas bo 2 sierpnia mam 10k. Plan? W okolicach 50min.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz