Pakowanie czas zaczac. Zdecydowalismy sie. Wracamy. Pojawienie sie Tygrysa zagralo tu decydujaca role. Mlody zasluguje na porzadne, beztroskie dziecinstwo z lazeniem po drzewach, obdzieraniem kolan, jedzeniem kartofli z ogniska, uganianiem sie z dzieciakami sasiadow i rozpieszczaniem przez Dziadkow ("bierz poki mama nie widzi). Tego nie zapewnie mu tutaj.
Bilety kupione, firma przewozowa zorganizowana, teraz pozostaje nam tylko zapakowac owoce 5-letniego zbieractwa w pudla i pudeleczka. Worki prozniowe, dziesiatki pudelek, kilometry szarej tasmy (czemu szarej jak ona brazowa jest) to moja przedswiateczna rzeczywistosc. No i ta moja szczesna nieszczesna bieznia. 100 kilo zywej wagi. Zyczliwi kaza sprzedac, ale ja mowie zdecydowane NIE. To jak pozbyc sie czlonka rodziny. (Nic sie nie martw "malenstwo" znajdziemy ci miejsce w domu).
Tygrys pozostaje niewzruszony na nagle zamieszanie wokol. Odkryl wlasnie ze ma piesc, ktora doskonale nadaje sie do ciamkania, jest dostepna na kazde zawolanie i nikt mu jej nie zabiera. Niech mu bedzie. Przedwczoraj zaliczyl 2 miesiace, prawie podwoil wyjsciowa wage osiagajac 4,1kg i uraczyl mnie pierwszym bezzebnym usmiechem. Cudny jest.
Biegowo jest marnie. Po ostatnim wyskoku przeziebienie meczylo mnie ponad tydzien a tu trzeba uwazac zeby nie przeniesc czegos na Tygrysa. Chwilowo rezerwuje resztki energii na Swiateczne obzarstwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz