Przeciez powtarzalam od samego poczatku, ze Tygrys to Tygrys I nikt mi nie chcial wierzyc. Pani od USG stwierdzila jednoznacznie, ze to Potomek. Misqu dumny (z Potomki tez by byl, ale wiadomo faceci cos maja z tym dziedzicem i przetrwaniem nazwiska). Majac potwierdzenie dumamy nad imieniem. Chwilowo bez widocznych efektow. Wprawdzie Misqu nadal probuje przemycic Krzysztofa, ale to sie raczej nie zdazy.
Cwiczeniowo zrobilo sie za to dosc aktywnie, zarowno u mnie jak i we mnie. Niedawno probowalam przekonac dziecko zeby w koncu zaczelo kopac, tak teraz grozba i prosba naklaniam Mlodego do zmiany pozycji lub celu kopniakow. Pilkarz maly rosnie i trenuje sobie dzielnie na moim pecherzu, albo tez zapierajac sie gdzies o kregoslup sprawdza o ile da sie rozciagnac mamusiny brzuszek. Wyrobil juz sobie dzienna rutyne i tak pilka nozna w godzinach popoludniowych a rozciaganie i przewroty najchetniej po 22.30 (bo to akurat moja pora spania, wiec raczej oczywiste).
Biegam na zmiane to na joge to na wodny aerobik. I tradycyjnie zaluje ze nie zaczelam wczesniej (zajecia sa dostepne od 12 tygodnia ciazy). No ale zawsze lepiej pozno niz wcale. Joge mam we wtorki po pracy i w sobote rano. Pozycje sa oczywiscie dostosowane do naszego „wyjatkowego” stanu, nic co zbytnio obciaza. Doskonale rozciagaja zmeczone miesnie plecow, wzmacniaja uda, dolne partie brzucha i ramiona (przyda sie do lulania Mlodego pozniej). Uczymy sie tez oddychania i cwiczen, ktore beda pomocne podczas porodu.
Basen w czwartkowy wieczor to calkiem inna zabawa. Juz sama woda cudnie odciaza kregoslup. Instruktorka nie daje nam zadnej taryfy ulgowej i tak po zajeciach ledwie moge ruszac rekami. Juz zapomnialam jakie to przyjemne uczucie - zmeczenie pocwiczebne. Po tygodniu cwiczen czuje sie o wiele bardziej zrelaksowana i pelna energii. Najchetniej poszlabym jeszcze na zwykle plywanie, ale chwilowo nie wiem gdzie je zmiescic. Nie ma opcji bym wstala przed praca (probujemy nalapac snu na zapas przed pojawieniem sie Juniora) a gdybym poszla po pracy to Miska widywalabym tylko jak spi. Wstrzymam sie juz do urlopu macierzynskiego ( jeszcze tylko 77 dni), bo co ja bede robic przez 6 tygodni wolnego? Dziergac sweterki na drutachJ
W sobote odbyl sie 24-godzinny bieg w ktorym tak bardzo chcialam wziac udzial. Znajomi wrocili z mnostwem przezabawnych opowiesci o biegach po ciemku, gubieniu latarek, probach snu pomiedzy okrazeniami. Moze jeszcze kiedys sie uda, moze zorganizuja cos takiego w Polsce? Tak przegladam polskie kalendarium biegowe i brakuje mi tam biegow dla czystej przyjemnosci, zabawy z odrobina szalenstwa. Czyzbysmy naprawde byli tak powaznym narodem, ktorego bieganie dla zabawy a nie pobicia PB w ogole nie interesuje?